Łączna liczba wyświetleń

sobota, 12 maja 2012

Straszne historie- Marit cz.6

z internetu.

Widziałam jak bardzo Darek nie chce, byśmy się wplątywały w jego życie. Chodzi mi o to jego nocne życie. Wydawało mi się, że miał kompleks mężczyzny i bał się, że możemy być w czymś lepsze od niego. A żeby dziewczyna w czymś go przewyższała – to hańba dla prawdziwego męża–woja, czy coś tam. Dlatego im bardziej on starał się odwieść nas od tego pomysłu, my tym mocniej mu się naprzykrzałyśmy. I choć niechętnie zgodził się na naszą prośbę, widziałam jak bardzo zależy mu, byśmy były dobrze przygotowane. Na początku dał nam tylko same książki, powiedział co musimy przeczytać, podał nam czystą teorię. Ale już wtedy zobaczyłam ten dziwny błysk lęku w jego oczach. 
Z tych książek, a raczej grubych ksiąg, przeczytałam tylko jedną, i nie była to teoria. Były w niej straszne, przerażające, choć czasem też śmieszne, zaklęcia lub uroki. Chociaż, może raczej powinnam nazwać je egzorcyzmami. Uważałam, że są mi bardziej potrzebne, niż jakieś tam głupie opisy sytuacji. Toteż resztę książek odłożyłam na bok.
Już w tydzień po tym, jak Darek wyraził zgodę na nasze uczestnictwo w jego niebezpiecznej „robocie”, mój kuzyn dostał wezwanie. W pensjonacie „Zakątek” w małej miejscowości doszło do dwóch dziwnych morderstw, których nie wyjaśniono. Mieliśmy tam pojechać wszyscy troje, zbadać dokładniej całą sprawę i, jeśli to będzie możliwe, zapobiec następnym morderstwom. My z Kaśką cieszyłyśmy się jak głupie na wyjazd, ale Darek wydał mi się jeszcze bardziej spięty, w dodatku chciał, byśmy tylko przyjrzały się jego pracy. Jednak my – to my. Postawiłyśmy na swoje. 
Słońce mocno grzało, gdy wjechaliśmy na parking przed małym, mile wyglądającym pensjonatem „Zakątek”. Pani Wysocka, stara panna po siedemdziesiątce, właścicielka pensjonatu, uprzejmie pokazała nam pokój, w którym zostały zabite dwie osoby. Okazało się, że ostatnio została napadnięta jeszcze jedna osoba, lecz tym razem udało jej się uciec z miejsca zbrodni. Była to młoda, bardzo piękna kobieta, przynajmniej tak wyglądała na zdjęciu, które pokazała nam pani Wysocka. Poprzednie ofiary również były pięknymi kobietami przed trzydziestką, o czym nie omieszkała starsza pani nas poinformować, a co mogło budzić pewne podejrzenia.
Darek rozejrzał się uważnie po pokoju, jakby chciał jednym spojrzeniem ogarnąć wszystkie graty w środku. Zdawało się, że wcale nie patrzy na pomieszczenie z dwoma prostymi łóżkami, tylko czegoś szuka.
- Ładny pokój – powiedział z udawanym uznaniem i odwrócił się do pani Wysockiej. – Czy te kobiety.... te, które zostały zamordowane i ta ostatnia.... czy one wszystkie mieszkały tylko w tym jednym pokoju?
- Tak – odparła starsza pani uprzejmym tonem. Dłonie wciąż trzymała splecione przed sobą, jakby było jej zimno, co dziwnie wyglądało w dzień tak ciepły jak tamten. – Mieszkały tu kolejno, jedna po drugiej. Nigdy nie słyszałam żadnych krzyków czy hałasów. Po prostu znalazłam te kobiety.... – Przełknęła głośno ślinę. - ....już martwe. W łóżkach. Obie zostały uduszone. Wszyscy tu płacą z góry na określoną ilość dni, a one nie wymeldowywały się po dniach, za które zapłaciły, dlatego szłam do nich, by zapytać, czy zostają dłużej. Za pierwszym razem byłam trochę zła, bo w recepcji jest wywieszona kartka, że przedłużanie pobytu trzeba załatwiać właśnie tam. Za drugim razem już przeczuwałam, co się święci. – Pani Wysocka zamilkła na chwilę, by spojrzeć na nas bezradnie. Zaraz mówiła już dalej. – Policja szukała śladów, ale nic nie znaleźli. Ani obcej krwi, włosów, odcisków palców, śladów podeszew... no, niczego. Stwierdzali tylko, że kobiety były uduszone czyimiś dłońmi, nie zostawiającymi żadnych konkretnych znaków, które mogłyby naprowadzić na ślad mordercy, i że umarły w trzecią noc swojego pobytu. Tyle – zakończyła wzruszając jakby przepraszająco ramionami.
Darek spojrzał na nas dwie, jakby zastanawiał się nad czymś. Po chwili znów skupił uwagę na pani Wysockiej. 
- Dziękujemy za informacje, jestem pewny, że okażą się nam bardzo potrzebne – powiedział czarującym głosem, uśmiechając się do niej równie czarująco. – Myślę, że zostaniemy tu na kilka dni. 
Pani Wysocka uśmiechnęła się zadowolona.
- Och, jak miło! – niemal wykrzyknęła klaszcząc w dłonie. Wymieniłyśmy z Kaśką wymowne spojrzenia. – Mogą państwo nie płacić za pobyt. Wystarczy mi, jeśli znajdziecie sprawcę, ta cała sytuacja spędza mi sen z oczu! A i ludzie zaczynają coś gadać... Ale ile mam przygotować pokoi? – zapytała na koniec.
- Dwa – odparł Darek bez namysłu. – Dziewczyny mogą spać w jednym, jeśli nie sprawi to kłopotu, a ja wezmę ten. 
Kaśka szturchnęła mnie w bok, dokładnie myśląc o tym samym, co ja.
- Nie zgadzamy się – powiedziałam szybko. Kuzyn spojrzał na mnie miażdżacym wzrokiem, który mówił „zamilcz”. Westchnęłam, by dodać sobie odwagi. – Tu są dwa łóżka, więc my weźmiemy ten pokój. A ty możesz wziąć jakiś inny, jednoosobowy.
Wiedziałam, że Darek nie będzie chciał ustąpić. W tym pokoju coś się czaiło, nawet my to wyczułyśmy, dlatego nie chciałyśmy przegapić tej „imprezy”.
- Nie, miałaś się mnie słuchać – odparł ostro.
Nim zdążył powiedzieć coś jeszcze, szybko zwróciłam się do pani Wysockiej:
- W takim razie, weźmiemy tylko ten pokój. Dziękujemy!
- Dobrze, życzę miłego pobytu! – odpowiedziała starsza pani uśmiechając się ciepło do Darka, po czym wyszła trzaskając drzwiami. 
- My bierzemy to łóżko! – krzyknęła Kaśka i z całym impetem rzuciła się na pościel łóżka, które stało pod oknem z widokiem na piękne wzgórze. 
Darek spojrzał na nas wściekłym wzrokiem.
- Wiedziałem, że będę tego żałować – powiedział na pozór spokojnie.
***
Noc zapadła szybko. Księżycowy rogalik zawisł nad pięknym wzgórzem, zalewając go jasną poświatą. Kaśka postanowiła wybrać się na dyskotekę, którą organizowano tylko w letnim sezonie, a na której przebywała większość gości z pensjonatu „Zakątek”. Wystroiła się, „bosko” wymalowała, ubrała ulubione buty na gigantycznym obcasie i wyszła na cały wieczór. Ja wolałam zostać. Po trosze dlatego, że nie lubię takich imprez, ale trochę również dlatego, iż nie chciałam zostawiać Darka samego. Ten siedział przy jedynym stole w pokoju i ignorując mnie kompletnie przeglądał jakąś starą księgę. A co miałam robić ja? Wzięłam jakąś nie zmuszającą do myślenia gazetę i położyłam się na łóżku, by choć spróbować coś przeczytać. 
Gdy wybiła dwunasta i wielki zegar stojący w kącie zaczął wybijać godzinę, podniosłam nieco przestraszony wzrok na Darka. Czasami jestem głupio przesądna, dlatego nie lubię nie spać o tej godzinie. Przez chwilę obraz, który widziałam, nie dochodził do mnie. Wydawał się jakby nie z tego świata, miejsca lub czasu. To było po prostu niemożliwe. Na podłodze na środku pokoju siedziała kobieta. Była ładna, miała kruczoczarne włosy, ciemne brwi, wyraźne rysy twarzy. Minę miała zdecydowaną. Wokół niej na podłodze zobaczyłam jakieś dziwne znaki narysowane czymś białym, pewnie kredą. W pokoju nagle zrobiło się ciemno, ale kobieta trzymała w dłoniach świeczkę. Długo tylko siedziała w milczeniu. Usiadłam na łóżku i odłożyłam gazetę.
- Przepraszam.... skąd pani się tu wzięła? – zapytałam cicho, ale kobieta nawet nie drgnęła. Jakby mnie nie zauważała.
- Marit, z kim ty rozmawiasz? – usłyszałam zirytowany głos Darka, którego nie widziałam już w pokoju.
Przez chwilę myślałam, że mi się to śni, że zasnęłam czytając. Ale to nie był sen. Wszystko wyglądało na tak samo rzeczywiste, jak ta gazeta, którą jeszcze przed chwilą trzymałam w dłoniach, tylko zwyczajnie inne. Nagle zrozumiałam, że dzieje się coś ważnego, coś, o czym Darek powinien wiedzieć. Usłyszałam, jak wstaje i idzie przez pokój w moją stronę.
- Czy ty nie widzisz tej kobiety? – zapytałam, znając odpowiedź.
- Nie, Marit, o co ci chodzi? – odparł tym samym zirytowanym głosem, który teraz usłyszałam tuż obok.
Westchnęłam ciężko. Kobieta otworzyła usta, nucąc coś cichuteńko. Szybko wstałam.
- Nie wiem o co chodzi – odburknęłam zdenerwowana, choć bardziej przestraszona. – Cicho! Ona coś mówi! Szybko, weź coś do pisania!
Kobieta podniosła świecę na wysokość oczu, po czym głośno i wyraźnie zaczęła wymawiać słowa jakiegoś zaklęcia.
- Z umarłych powstaje... - zaczęła potężnym głosem.
- Z umarłych powstaje, by pełnić u mnie służbę – powtórzyłam szybko, nie chcąc niczego zapomnieć.
- ... by pełnić u mnie służbę. Podziw mi swój daje, pomny na tę wróżbę...
- Podziw mi swój daje, pomny na tę wróżbę. Kochanek z świata cieni przybędzie i na zabój kochać mnie będzie...
Nagle świeca zgasła i w pokoju zrobiło się kompletnie ciemno. Próbowałam wytężyć wzrok, by coś zobaczyć, ale w takich ciemnościach jest to niemożliwe. 
- Darek, zapisałeś? – szepnęłam cicho, nie wiedząc co się dzieje.
- Tak – usłyszałam głos obok. Poczułam jego dłoń na łokciu. – Masz bardzo rozszerzone źrenice, jakby było ciemno....
- Bo jest tu... – zaczęłam, ale przerwałam krzykiem.
Podczas mojej rozmowy z Darkiem kobieta wyciągnęła zapałki, by zapalić świecę. Gdy to zrobiła, słaby blask świecy padł na blade oblicze jakiegoś mężczyzny, co okropnie mnie przestraszyło. Ten mężczyzna, jakby pojawił się znikąd. Jego blada twarz, była przerażająca i fascynująca zarazem. Było w nim coś demonicznego, co przyciągało i odpychało jednocześnie, o ile jest to możliwe.
- Co się stało? – zapytał Darek, a jego dłoń mocniej zacisnęła się na moim łokciu.
- Nie, nic – szepnęłam. – Jakiś facet się pojawił.
Kobieta wstała z podłogi i podeszła do mężczyzny. Obejrzała go uważnie, obeszła dookoła, dotknęła dłonią jego policzka.
- To... ty? – zapytała głosem, który mogłabym nazwać namiętnym.
Mężczyzna nie odpowiedział, tylko zwyczajnie pochylił się i pocałował ją. Moje oczy zaczęły otwierać się coraz szerzej z każdą zdejmowaną częścią garderoby, które niemal zrywali z siebie. Wciąż całując się dziko i namiętnie, ułożyli się na podłodze wśród białych znaków. 
- O nie... – jęknęłam cicho, gdy mężczyzna zerwał ostatnią część ubrania z siebie i z niej.
Wolno zaczęłam wpadać w panikę. Nie miałam najmniejszej ochoty podglądywać ludzi w intymnych sytuacjach. Zaczęłam drżeć na całym ciele, ale sparaliżowana wciąż nie mogłam oderwać od nich wzroku. 
- Co się dzieje? – usłyszałam głos Darka tuż obok mnie. 
Złapał mnie za oba ramiona, więc zdawał się być przede mną, ale nie widziałam go. Tylko tą owładniętą namiętnością parę.
- Oni... oni.... – wyjęczałam, ale nie byłam w stanie zakończyć zdania.
Nagle mężczyzna szarpnął się gwałtownie, zaczynając kopulację, a kobieta wrzasnęła z rozkoszy. Tego było dla mnie już za wiele. Krzyknęłam cicho z przerażenia i wstydu, zasłoniłam twarz dłońmi i spróbowałam wyszarpnąć ramiona z uścisku Darka. Chciałam uciec, wyjść stąd, biec przed siebie, byle jak najdalej od tej kochającej się na podłodze pary. Zaczęłam się szarpać, Darek najpierw próbował mnie trzymać, ale było to zbyt trudne, więc zwyczajnie zamknął mnie w mocnym uścisku swoich ramion. Jeszcze jakiś czas szarpałam się, coraz wolniej i słabiej.
- Spokojnie – szeptał Darek, tuląc mnie do siebie coraz mocniej. – Już dobrze, nie bój się, jestem przy tobie....
W końcu uspokoiłam się i wsłuchałam w jego przyjemny głos. Serce waliło mi jak oszalałe, ale nie słyszałam już jęków tamtej pary, więc wszystko zaczęło wolno wracać do normy. Przez powieki widziałam blask lampy, która paliła się w pokoju. Wizja ustąpiła.
Darek podniósł dłoń do moich włosów. Jakby nieświadomie zaczął zakręcać kosmyki włosów na palce. Wtedy uzmysłowiłam sobie, że przecież PRZYTULAM SIĘ DO NIEGO. Otworzyłam oczy i odchyliłam się, by spojrzeć mu w twarz. W twarz znajdującą się tak blisko mojej. Dotarło do mnie coś jeszcze. Obecność Darka przy mnie, gdy widziałam tą scenę na podłodze, była.... podniecająca! Zamrugałam szybko, by pozbyć się tej natrętnej myśli.
- Przecież... – wychrypiałam. Odkaszlnęłam, jeszcze bardziej zdenerwowana. – Przecież jestem twoją kuzynką.....
Tak naprawdę to zdanie nie było całkiem na miejscu. Przynajmniej nie powinno być dla niego. Ale było. Przez chwilę tylko patrzył mi w oczy, jakby wahał się, jakby nie był pewny, czy to się dzieje naprawdę. W końcu westchnął cicho, a ciepłe powietrze wypuszczane z jego ust, muskało moje usta.
- Marit.... my nie jesteśmy kuzynami... – szepnął cicho, prawie niedosłyszalnie. 
Byłam bliżej niego, niż to możliwe. Poczułam ciepło męskiego ciała, jego ciała, a wtedy wszystko zawirowało mi przed oczami. Rumieńce wyszły na moje policzki, na co jego oczy błysnęły. Zamrugałam kilka razy, wzięłam się w garść i uwolniłam z jego ramion. Otworzyłam usta, ale nic nie powiedziałam, bo drzwi otwarły się z hukiem i do pokoju weszła roześmiana Kaśka. 
- Ale była zabawa! – powiedziała na wejściu, rozrzucając gdzieś swoje buty. W końcu zauważyła dziwną atmosferę, jaka panowała w pokoju, więc spojrzała na nas uważnie. – Ej, co jest? Marit? Darek zabił ci ojca, czy co, bo tak na niego patrzysz....
Ale nie było złości w moim wzroku. Raczej niedowierzanie, podczas gdy Darek patrzył na mnie po prostu smutno. 
- Marit miała wizję – powiedział przygnębionym głosem i spuścił oczy.
Potem zmartwiona powiedziałam wszystko, co widziałam, a oni słuchali mnie uważnie.
- ... wtedy on rzucił się na nią – zakończyłam swą opowieść.
- Jak to? Zabił ją? – spytała Kaśka.
- Nie. No... zaczął się z nią... kochać – powiedziałam i przelotnie zerknęłam na Darka.
- To dlatego byłaś taka poruszona – odparł bez ogródek śmiejąc się.
Spojrzałam na niego i znów poczułam rumieńce na twarzy. Szybko odwróciłam się od niego, a on nagle przestał się śmiać.
- Tak, dlatego....
Zapanowała niezręczna cisza. Kaśka biegała wzrokiem po nas, patrząc podejrzliwie. 
- Lepiej pójdę sprawdzić to zaklęcie – powiedział Darek szybko i wstał. – Może znajdę je w którejś z ksiąg.
Tak oto pierwszej nocy naszego pobytu w pensjonacie „Zakątek” nie mogłam spać spokojnie. Po pierwsze Kaśka wierciła się niemiłosiernie, a po drugie.... miałam kilka zmartwień. I bynajmniej, to nie wizja martwiła mnie najbardziej.

Marit

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz